niedziela, 18 grudnia 2011

Sztuka zdalnego nauczania - sympozjum

Sztuka zdalnego nauczania - inspiracje i wyzwania nauczyciela XXI wieku
www.szkolabolecina.pl/sympozjum

27 stycznia 2012 roku zapraszam Państwa do Sułkowic-Bolęciny na organizowane tam sympozjum dydaktyczno - naukowe, pt. Sztuka zdalnego nauczania - inspiracje i wyzwania nauczyciela XXI wieku

Cytując ze strony spotkania:
Celem sympozjum jest wymiana doświadczeń, próba wskazania nowych obszarów edukacyjnych, integracja środowiska oświatowego oraz dyskusja nad aktualnymi wyzwaniami stawianymi przed nauczycielami w dobie intensywnego rozwoju narzędzi TIK i zdalnego nauczania. 
 Udział w konferencji jest bezpłatny, z uwagi na ograniczoną liczbę miejsc prosimy o wcześniejszą rezerwację na wykłady oraz warsztaty.

Słyszałam plotki, że szkoła ta, położona pośrodku niczego, ma bardzo ładnie rozwinięty system wspomagania nauczania. Pojadę, zobaczę, opowiem.

A na sympozjum też o czymś opowiem. Może o PLE...

wtorek, 22 listopada 2011

Manifest Kobiet Przedsiębiorczych

http://www.womeninbusiness.com.au/
PODĄŻAJ ZA SWOJĄ PASJĄ, ONA WIE DOKĄD POWINNAŚ PÓJŚĆ. POMAGAJ LUDZIOM. ODKRYWAJ, GRAJ, ŚMIEJ SIĘ, CIESZ SIĘ. RUSZAJ SIĘ WIĘCEJ. MNIEJ SIĘ DENERWUJ. WYZNACZAJ CELE I ŚWIĘTUJ ICH ZDOBYCIE. DAJ COŚ, ŻEBY OTRZYMAĆ COŚ W ZAMIAN. WSZYSTKO CZEGO PRAGNIESZ I POTRZEBUJESZ ZALEŻY OD CIEBIE. ZNAJDŹ SWOJE MIEJSCE. IDŹ WŁASNĄ ŚCIEŻKĄ. OKREŚL CZYM JEST DLA CIEBIE SUKCES I PÓJDŹ W JEGO KIERUNKU. ZRÓB TO TERAZ. ZBIERAJ DOŚWIADCZENIA, NIE RZECZY. IGNORUJ WĄTPIĄCYCH, NAWET JEŚLI KRYJĄ SIĘ W TWOJEJ WŁASNEJ GŁOWIE. POKAŻ SIĘ ONLINE. UWIERZ W SIEBIE. PROSTOTA JEST KLUCZEM. ODŻYWIAJ SWÓJ UMYSŁ I CIAŁO. ODPOCZYWAJ. BĄDŹ SWOIM WŁASNYM BOHATEREM. DAJ SOBIE POZWOLENIE. UFAJ SWOJEMU INSTYNKTOWI. STAWIAJ KROK ZA KROKIEM. MIEJ WPŁYW NA WSZYSTKO. BUDUJ SWOJE DNI WOKÓŁ TEGO, CO JEST DLA CIEBIE WAŻNE. GDY ODDAJESZ SIĘ SWOIM PASJOM ZMIENIASZ ŚWIAT W LEPSZE MIEJSCE. NIGDY NIE PRZESTAWAJ SIĘ UCZYĆ I EKSPERYMENTOWAĆ. IM MNIEJ WYDASZ TYM WIĘCEJ ZYSKASZ. BĄDŹ WDZIĘCZNA. CODZIENNIE PATRZ NA SWOJE CELE.

niedziela, 13 listopada 2011

PLE - odsłona druga

Określenie PLE nie jest popularne w Polsce. Przypomnę, że pochodzi od słów Personal Learning Environment i oznacza osobistą przestrzeń uczenia się. Czyli jest to zbiór elementów sprzyjających uczeniu się danej osoby.
Pisałam już kiedyś o tym jak się "nie uczę", ale dziś wygląda to ciut inaczej. Od tamtego czasu wprowadziłam w życie wykorzystywanie technik relaksacyjnych i poprawiłam skład swojej diety (jestem semi-wegetarianką, a naukę przegryzam orzechami, zamiast czipsami). Nie oglądam telewizji, nie marnuję czasu grając czy gapiąc się na statusy znajomych. Sięgnęłam także do rozwiązań dla biznesu i nauczyłam się dzielić zadania wg ich priorytetów i pilności, delegować zadania, traktować porażki jak trening,... Nauka jest dla mnie dzisiaj znacznie przyjemniejsza i łatwiejsza niż rok temu.
Szkoda, że wcześniej nikt nie pokazał mi jak się uczyć. Przed maturą na przykład...

Moja PLE - wyznania

Słówek najlepiej uczę się maszerując. Biorę więc fiszki i idę z nimi na spacer. 
Gdy tylko mam okazję mówię w obcym języku. Ćwiczę.

Wykłady przygotowuję leżąc na łóżku z książką i notując na kartkach. Długopisem. Analogowo. 
Swoje notatki koloruję. Dodaję obrazki, symbole. Rysuję mapy skojarzeń. 
Na końcu przerabiam je na prezentacje.  
Myszkuję po sieci. Oglądam podcasty, czytam książki (takie pachnące farbą drukarską i elektroniczne). Czytam książki o multimediach i o technikach uczenia i uczenia się. 
W drodze do pracy słucham książek audio i nagranych przez siebie notatek. 
Uczę się ucząc innych. 
Mam ścianę z przyklejonymi notatkami, cytatami, afirmacjami. 
Mam segregator z notatkami z książek, które przeczytałam. Koloruję książki i wypełniam je przyklejanymi notatkami. 
Mam porządek. 
Przechowuję swoje pliki w chmurze. Mam do nich dostęp wszędzie. 
Dzielę się swoją wiedzą.Chwalę się nowymi informacjami. Plotkuję o nich. Szukam enuzjastycznych ludzi.
Korzystam z technik relaksacyjnych, żeby usprawnić pracę swojego mózgu. Medytuję. Fotografuję. Maluję. Piszę. Bawię się z kotem.
Codziennie spaceruję. Dużo się uśmiecham. Jem to, co lubi mój mózg - orzechy, banany,...
Korzystam z różnych serwisów: poczty, kalendarza, notatnika, listy zadań. Przypisuję priorytety swoim obowiązkom.
Często marzę i planuję. Myślę o myśleniu. Staram się widzieć cały obraz - ustalam cele. Mierzalne, realne, osiągalne.
Moja praca/nauka sprawia mi radość.


Moje narzędzia: KOMPUTER i INTERNET, kartki i karteczki samoprzylepne, długopisy i kolorowe flamastry, mp3-player, ściana z notatkami.

p.s.
Tym, którzy sądzą, że to co wymieniłam wykracza poza moją przestrzeń uczenia się odsyłam do odkryć dekady mózgu i książek poświęconych technikom uczenia się. ;)

piątek, 11 listopada 2011

Jestem Informatyczką - konkurs

Źródło: IconArchive.com
Zapraszam do udziału w konkursie w ramach akcji
 Jestem Informatyczką.

Zadanie polega na zaproponowaniu ciekawej akcji łączącej kobiety i informatykę. Można zaproponować imprezę, przygotować plakat, komiks, nagrać utwór muzyczny,...

Pomysły można zgłaszać na funpage Jestem Informatyczką, lub drogą mailową, na mój adres: alicjapitula@gmail.com.
Akcję wspiera Małopolski Oddział Polskiego Towarzystwa Informatycznego.


p.s.
A już niedługo konkurs na logo akcji.

wtorek, 25 października 2011

Plagiat

Moja studentka (pani Agata) przesłała mi dziś link do ciekawego artykułu. Chodzi o plagiat pomysłu na zdjęcie ślubne.
Chociaż na co dzień walczę o szanowanie praw autorskich, zastanawiam się na ile można inspirować się cudzymi pomysłami...
Na przykład na moim własnym ślubie przytrafiło mi się fajne zdjęcie - mąż i żona wyglądający zza drzewa. To moje ulubione zdjęcie i często kopiowaliśmy z mężem ten pomysł przy różnych okazjach. W zasadzie mogłabym utworzyć mały album "zdjęć przy-drzewnych". Nigdy nie przeszła przez moją głowę myśl, że to forma plagiatu :(
Sprawa jest śliska.
Czasem zdarza mi się, że wpadnę na dobry pomysł i jestem absolutnie pewna swojego autorstwa tej myśli - do czasu, aż przypomnę sobie (sama lub z pomocą przyjaciół), że myśl ta już została gdzieś wypowiedziana i wyskoczyła z zakamarków mojej pamięci. Łatwo w takiej sytuacji o nieumyślny plagiat.

Jeśli chodzi o prawa autorskie, w początkowym etapie mojej pracy zawodowej nie rozumiałam ich znaczenia. Nie miałam odpowiednich przyzwyczajeń, pożyczałam obrazki "od Google" (tak, wiem, że Google nie udostępnia obrazków). Z upływem czasu nauczyłam się szanować prawo, ale na pewno nadal popełniam błędy.

Cóż, pozostaje  mi mieć nadzieję, że jeśli popełnię błąd ktoś mi go wskaże i pomoże skorygować.
O co gorąco proszę!

poniedziałek, 24 października 2011

p.s. Nie kradnij!

Znalazłąm akcję w sieci i niniejszym dołączam się do niej: http://psniekradnij.blogspot.com/



Akcja: Nie kradnij zdjęć!


Postaram się niebawem uzupełnić ten post o zestaw przydatnych adresów - z grafikami do pobrania.

niedziela, 23 października 2011

SlideRocket.com

Slide Rocket to serwis prezentacyjny, aplikacja działająca online (SaaS).
Pierwszą rzeczą, którą trzeba zauważyć jest brak polskiej wersji językowej, który naszym rodakom może utrudnić dostęp. Naturalnie działa w międzynarodowym języku Internetu - angielskim.
Fajną sprawą jest wtyczka do Chrome, umożliwiająca szybkie wczytanie aplikacji. Dzięki niej zaczęłam, przyglądać się serwisowi.

Założyłam darmowe konto, więc otrzymałam pakiet "intuicyjnych narzędzi". Dostępny jest także pakiet profesjonalnych narzędzi - płatny lub jako 14-dniowy trial. Nie zdecydowałam się na wersję rozszerzoną, gdyż wiem, że nie będę używała tego serwisu dość często.

Serwis jest przyjazny w obsłudze. Zaczynamy od wybrania jednego z 14 schematów graficznych. Okno aplikacji przypomina standardowy program komputerowy - pasek menu, narzędzia, panel właściwości i oczywiście pole slajdu.
Ciekawym rozwiązaniem jest biblioteka, która z jednej strony przechowuje załadowane przez nas obrazy, a z drugiej strony umożliwia nam wyszukanie pliku w sklepie lub darmowe z FlickRa lub YouTube. Dodatkowo przeszukując te serwisy możemy zaznaczyć, że szukamy obrazów z licencją CC, nie trzeba więc martwić się o prawa autorskie. Szkoda tylko, że nie dorzuca informacji na slajd o źródłach obrazu.
Na slajdach możemy umieszczać kształty, tabele, wykresy, obrazy i pliki audio-wideo. Tekst możemy edytować - standardowo. Podoba mi się paleta kolorów, które możemy stosować. Jest ograniczona, jednak wystarczająca. Naturalnie można także edytować parametry pokazu slajdów, dodawać przejścia, animacje...
W panelu właściwości, w zakładce fx tworzy się efekty. Biblioteka efektów nie jest bogata, za to każdy efekt można dostosować do swoich preferencji.
U mnie odrobinę zacinało podczas edycji, jednak połączenie z siecią miałam w tym czasie nie najlepszej jakości.


Podsumowując:

Bawiłam się ze Slide Rocket przez około 2 godziny. Na pewno nie wypróbowałam wszystkich możliwości, ale już coś o nim wiem. Niewielka ilość dodatków (szablonów, animacji, symboli) moim zdaniem jest tutaj zaletą. Serwis pozwala stworzyć coś szybko, szkoda tracić czas na przeglądanie setek zbędnych bajerów. Na kolana nie powala, ale jeśli znamy język angielski jest dobrą alternatywą dla komercyjnego PowerPointa. Polecam.


Poniżej moje dzieło, na tak zwany temat dowolny - powiedzmy, że jest to prezentacja "o mnie w 30 sekund", czyli pierwsze w tym semestrze zadanie moich studentów...
 





Przydatne od Slide Rocket:

czwartek, 29 września 2011

Sunni Brown: Doodlers, unite! | Video on TED.com

Sunni Brown: Doodlers, unite! | Video on TED.com












Bazgrolenie. Bezładne notatki, które powstają podczas wykładów, zebrań, chwil, gdy powinniśmy być skupieni, ale myśli ciągną w nieznane. Sunni Brown mówi o ich wielkiej mocy twórczej...

czwartek, 22 września 2011

Fajne pomysły z TED Talks

Motywacja to coś, co szybko się kończy. świetnie to widać na przykładzie odchudzających się - pierwszy tydzień jeszcze jakoś idzie, ale im dalej tym trudniej. A przecież nieraz mamy plany - kiedyś zostanę pisarzem, kiedyś zacznę uprawiać sport, kiedyś zacznę czytać książki każdego dnia, kiedyś nauczę się pływać... A może tak przybliżyć to kiedyś na dziś i zacząć to robić już - nie od kiedyś ale przez określony czas?
Matt Cutts ma fajny pomysł - wypróbuj czegoś nowego przez 30 dni. Stań się kimś, kim zawsze chciałeś być. 30 dni to chwila - każdy da radę.
To taka metoda małych kroczków do stania się człowiekiem, jakim chcemy być.


Na kolejnym filmie Daniel Tammet w ciekawy sposób przedstawia naszą percepcję, uczy jak postrzegać elementy rzeczywistości poprzez serce - zmysły, emocje, kolory, odczucia,...


Jak wygląda nowoczesna książka? Jest hipermedialna, ale nie pachnie farbą drukarską ani nie szeleści przy przeglądaniu stron - na literaturę piękną się nie nadaje. Dla książki naukowej jest idealna.


Na koniec jeszcze, czego można się nauczyć z 5 milionów książek:


Polecam oglądanie TEDa - na przykład przy śniadaniu, zamiast bloku reklam telewizyjnych czy głupich seriali czasożerczych. :)

poniedziałek, 5 września 2011

Pranie Mózgu vs Edukacja

Słyszę czasem, że nasz system edukacji został wymyślony, aby ogłupiać społeczeństwo. Tworzyć masy, które nie zadają pytań, nie podważają autorytetów, nie kwestionują przekazywanych im wiadomości...
Długo nie mogłam się pogodzić z taką opinią - przecież ja stanowię część tego systemu. Czy to znaczy, że przyczyniam się do ustawiania ludzi w szeregu?! Pozbawiania ich kreatywności i niezależnego myślenia? Przecież moim celem było i jest ożywianie monotonii uczenia się, pokazywanie przyjaznej strony technologii informacyjnych, swoistej zabawy z nią,...
Tymczasem, gdy zaczęłam się nad tym zastanawiać, na chwilę ta chęć wyzwalania twórczego myślenia i działania gdzieś we mnie przygasła. Nie wiem kiedy ją zgubiłam, ale w ostatnim czasie nie byłam sobą. Byłam belfrem, jakiego nie polubiłabym. Podręcznikowym potworem. W minionym semestrze byłam częścią machiny tłamszenia. Teraz, kiedy to do mnie dotarło wstydzę się tego i jednocześnie rozumiem, jak łatwo taki system powstaje. Oczywiście ruszam w nowy semestr z mocnym postanowieniem poprawy!

W idealnej szkole, dla każdego ucznia dopasowany jest najlepszy dla niego styl nauczania. W idealnej szkole nauczyciel jest iskrą rozpalającą twórcze możliwości ucznia. W naszej szkole nie jest łatwo dopasować się do każdego ucznia, chociaż podejmujemy przecież próby. E-nauczanie jest taką próbą. W państwowej polskiej szkole, z klasami po 30 osób nie jest możliwe, aby nauczyciel pałał zawsze entuzjazmem i wychwytywał w każdym uczniu jego wyjątkowość - braknie mu na to sił i pieniędzy (ani szkoła, ani portfel nauczyciela nie sfinansuje akcesoriów do uatrakcyjnienia lekcji). Czy można więc mówić o manipulowaniu i zorganizowanym systemie ogłupiania poprzez edukację?
Chcę wierzyć, że w każdej szkole jest garstka nauczycieli, którzy pokazują uczniom jak korzystać ze swojego umysłu. Jak szukać odpowiedzi poza podręcznikiem. Ja miałam kilku takich nauczycieli.


Takie rozważania właśnie chodzą mi po głowie w te wrześniowe wieczory. Jestem pełna nadziei na nowy rok akademicki. Mam pomysły na nowe zajęcia i najwyraźniej mam ochotę stać się lepszym nauczycielem.

Na koniec jeszcze jeden filmik, z odrobinę innej beczki, z kinetyczną typografią:

piątek, 2 września 2011

Promowanie bloga

Mamy wrzesień, więc ruch w biznesie edukacyjnym się zaczyna. Co prawda akademicy mają jeszcze miesiąc wolnego, ale pora przestać lekceważyć budzik.
Ja zaczęłam powrót do szkolnej rzeczywistości od uporządkowania zakładek, ale nie o tym chcę pisać.

Prowadzę kilka blogów, chociaż tylko ten jest jawny. Każdy z moich blogów dotyczy innego obszaru z moich zainteresowań. Musze przyznać, że pozostałe są aktualizowane znacznie częściej niż ten. Posty na pozostałych są spontaniczne i nie wymagają wcześniejszych testów, badań, przemyśleń. Poza tym moja praca wypełnia mój czas tak bardzo, że pod koniec dnia już brak mi sił, aby jeszcze o tym pisać. Musicie pamiętać, że moja praca to nie tylko zajęcia, ale też ciągłe uczenie się i przeglądanie aktualności w sieci. Czasem także wydaje mi się, że nie ma sensu się rozpisywać i powielać opisane już przez innych tematy. W każdym bądź razie nie traktowałam nigdy tego bloga jako źródła dochodów, ani mojej oficjalnej wizytówki. Ten blog był eksperymentem, chciałam wiedzieć jak to jest kiedy pisze się bloga. Teraz już wiem i bardzo lubię blogowanie.
Troszkę się rozpisałam, ale mam jakiś morał. Po pierwsze przełączyłam się na nowy interfejs Bloggera i póki co podoba mi się. Po drugie w nowym interfejsie jest link wart przeczytania: Zyskaj czytelników (post na stronie ustawień bloga). Jest to dość rozbudowany opis ustawień bloga oraz mini kurs webwritingu dla bloggerów. Warto przeczytać ten wpis, zwłaszcza jeśli jeszcze nie przesiąkło się technikami NLP i manipulacji.

A swoją drogą, może tak założyć bloga anty-manipulacyjnego? Nie macie już dosyć bycia marionetkami w rękach "ekspertów od reklamy"?

niedziela, 29 maja 2011

Utknąć w Ututi.pl

Natknęłam się niedawno na serwis http://ututi.pl/ .
Jest to pomysł na dzielenie się notatkami w sieci, kierowany głównie do studentów i wykładowców.
Zastanawiam się, czy mógłby zastąpić Moodle - na poziomie dzielenia się materiałami, prowadzenia dyskusji i rozsyłania informacji do grupy studentów, czyli najczęściej wykorzystywanych funkcji platformy.

+ Po pierwsze można połączyć korzystanie z serwisu ze swoim kontem z serwisu Google lub Facebook. Może to być postrzegane jako zaleta, dla osób nie lubiących mnożyć użytkowników w sieci - jak dla mnie na przykład. Dla tych, którzy tego nie lubią istnieje możliwość stworzenia użytkownika niezależnego.
+ Możliwość przeglądania materiałów innych grup. Zapisałam się na subskrypcję kilku kursów, przeglądnęłam kilka paczek materiałów - raz lepszych, raz gorszych i doszłam do wniosku, że:
- Brak rankingu utrudnia wyławianie fajnych kursów.  Przeglądając materiały niejednokrotnie ściągnęłam treści małej wartości (np. zeskanowane notatki z wykładów).
- Mocno ograniczone możliwości serwisu.

Założyłam swój przedmiot. Dodałam opis i postanowiłam zacząć od dodania Wiki. Wprowadziłam treść, kliknęłam wyślij. Brak efektu. Znów kliknęłam wyślij. Znów brak efektu … po chwili pojawiło się 31 identycznych wpisów w Wiki mojego przedmiotu. Myślę - trudno, zdarza się, usunę. No właśnie! Nie znalazłam opcji usuwania wpisu w wiki. Spędziłam godzinę ręcznie zmieniając treść każdego z wpisów, co jest jedynie cząstkowym rozwiązaniem, gdyż mechanizm wiki "pamięta" wcześniejsze wersje.
Sprawdziłam jeszcze czy można usunąć dodany plik - w pewnym sensie. Można ukryć plik w śmietniku, ale nie można usunąć go z serwisu.
Kolejnych kilkanaście minut straciłam szukając kontaktu z administratorami. W końcu napisałam do nich przez forum, do końca nie mając pewności, czy moja wiadomość wyświetli się publicznie czy poleci pocztą prywatną. Po wysłaniu notki z prośbą o usunięcie kursu akurat trafiłam na stronę z wysyłaniem informacji o bugach, ale pewnie drugi raz i tak tam nie trafię. 

Poirytowana kończę test. System się nie sprawdził dla mnie. Nie będę go polecała.
Szkoda. Zapowiadał się obiecująco. :(

----------------------------------------
p.s.
Sprostowanie. 
Jakiś czas później, dostałam maila od twórców Ututi, w którym poinformowali mnie o przeniesieniu go na inny adres - http://ututi.com/. Twórca serwisu poinformował mnie, że http://ututi.com/ jest aplikacją stale rozwijaną i aktywną, zaś ututi.pl to martwa "wersja próbna". Szkoda tylko, że nie było tej informacji na stronie - nie zmarnowałabym swojego czasu i nie zraziłabym się już na starcie.
Nie mnie jednak mam nadzieję, że skoro http://ututi.com/ się rozwija i korzystają z niego uczelnie, to niebawem okaże się równie popularny wśród studentów jak król Facebook i że będzie to zasłużone. Tego im życzę.

środa, 25 maja 2011

It's UP to Girls!

Katedra Informatyki i Metod Komputerowych Uniwersytetu Pedagogicznego w  Krakowie przy współpracy z Małopolskim Oddziałem Polskiego Towarzystwa Informatycznego oraz Doradcą Metodycznym Edukacji Informatycznej z Urzędu Miasta Krakowa organizuje w dniu 10 czerwca 2011 spotkanie dla uczennic szkół średnich zatytułowane: „It’s UP to Girls!”.
Jako jednak z organizatorek pragnę zachęcić wszystkie licealistki z okolic Krakowa do wzięcia udziału w tym wydarzeniu.

Podczas spotkania zaproszeni goście - kobiety, które odniosły sukces w branży informatycznej, opowiedzą uczennicom o swojej drodze zawodowej, wzlotach i upadkach, które doprowadziły je do dzisiejszej pozycji. Przedstawią także możliwości rozwoju i samorealizacji, jakie stwarza studiowanie informatyki.

Spotkanie to jest elementem akcji „Odrzuć stereotypy – zostań informatyczką” realizowanej w ramach projektu „Ku przyszłości – zwiększenie liczby absolwentów informatyki Uniwersytetu Pedagogicznego w  Krakowie” (kierunki zamawiane, projekt dofinansowany ze środków Unii Europejskiej), co oznacza iż jednocześnie jest to akcja promująca nasze studia.

Planujemy dyskusję na temat stereotypów związanych z kobietami i kierunkami studiów oraz zawodami, które mogą realizować.
Uczestniczki spotkania otrzymają pamiątkowe zestawy upominkowe, m. in fajne torby plażowe. przewidzieliśmy także poczęstunek. :)

Wystarczy się zarejestrować i przyjść 10 czerwca na Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie.
Spotkanie rozpocznie się o godz. 9:00 i potrwa do 12:30.

Więcej informacji o spotkaniu można znaleźć na stronie: http://www.inf.up.krakow.pl/index.php/its-up-to-girls.html

8 zasad skutecznego zaangażowania w mediach społecznościowych

8 zasad skutecznego zaangażowania w mediach społecznościowych

  1. Zasada konkretnej wartości
Media społecznościowe mają być źródłem treści wartościowych. Treść, którą chcesz umieścić, powinna dać czytelnikowi konkretną wartość, rozwiązać problem, dostarczyć przydatną wiedzę, angażować do dyskusji lub zabawy.
  1. Zasada kotwicy
Staraj się kończyć wpisy zachęceniem do dyskusji, konkretnym zadaniem, call to ac tion, tezą do rozważenia, prośbą o opinię, ankietą… Dzięki temu zainteresujesz czytelników, a za mieszczona treść zostanie lepiej zapamiętana.
  1. Zasada konkretnej komunikacji
Nikogo nie obchodzi, co i jak dobrze mógł byś zrobić. Czytelnicy
chcą wiedzieć, jak to robisz. Unikaj marketingowej nowomowy, bądź
konkretny, jasno przedstawiaj cele i zasady działań angażujących.
  1. Zasada przejrzystości
Tytuły i nagłówki wpisów muszą się odznaczać w tekście i być
na tyle interesujące, żeby internaucie chciało się przeczytać również to, co zostało napisane dalej.
  1. Zasada wiarygodności
Buduj wiarygodne i przejrzyste treści opisujące strategie realizowane przez twoją firmę. Pozwól czytelnikowi poznać przyczyny, przebieg i skutki twoich działań, dzięki czemu lepiej zrozumieją twoje decyzje.
  1. Zasada spójności
Język i wy dźwięk emocjonalny wpisów po winny odpowiadać
osobowości marki. Upewnij się, że to, co piszesz, jest zgodne
z tym, co komunikujesz innymi kanałami.
  1. Zasada prostoty
Internauci chcą ludzkiego, normalnego, przyziemnego języka,
nie mów do nich z pozycji władzy, używając nie zrozumiałych dla
przeciętnego od biorcy słów marketingowych.
  1. Zasada oka i ucha
Słuchaj i obserwuj, co się dzieje, co robią inne marki i jak komunikują się ze swoimi klientami – można w ten sposób znaleźć wiele ciekawych inspiracji.

niedziela, 24 kwietnia 2011

W piątek 15 kwietnia w Krakowie miała miejsce konferencja "E-uczeń + E-nauczyciel = Szkoła przyszłości?". Miałam przyjemność prowadzić tam krótki warsztat nt. pracy w chmurze i zarządzania swoimi danymi - mailami, terminami, dokumentami,...



Kiedy zostałam zaproszona do przedstawiania tego tematu sądziłam, że nie ma w nim nic ciekawego. Przecież są to narzędzia dostępne dla każdego, darmowe, istniejące od lat. Tymczasem ludzie z zaciekawieniem słuchali o etykietach i filtrach w Gmailu, zaś kalendarz i przypomnienia smsem były dla nich prawdziwym odkryciem.
Dlaczego tak niewiele osób chętnie korzysta z nowych narzędzi? Z narzędzi ułatwiających wirtualne życie?
Pamiętam, jak ponad rok temu namawiałam koleżanki do zaprzyjaźnienia się z Dropboxem. Namawiałam je przez bardzo długi czas, bezskutecznie. Biegały z pendrivem i wymieniały się kilometrami maili.Dopiero niedawno zaczęły używać Dropboxa i.. od razu się uzależniły. A przecież takie narzędzia nie są nowe! Pamiętam choćby Gdrive od Google (wirtualny dysk).
Nasuwa się myśl - skoro nauczyciele akademiccy, informatycy mają problem z przekonaniem się do nowych technologii, jak mogą uczyć ich nowe pokolenia nauczycieli szkolnych?
Po raz kolejny w ostatnim czasie dochodzę do wniosku, że potrzeba mnóstwa szkoleń - nie z zaawansowanych technik, ale z tych codziennych już - z używania technologii internetowych do upraszczania swojego życia, do dzielenia się treścią, do aktywnego uczestniczenia w społecznościach internetowych....

Niebawem zaczynam takie szkolenie, ciekawa jestem czy moi "studenci" będą takiego samego zdania... ;)

sobota, 23 kwietnia 2011

eLearning. Notatki zorganizowane.


Przeczytałam "eLearning. Notatki zorganizowane" Piotra Peszko od deski do deski i chętnie polecam innym tą lekturę.
Jest to zbiór notatek z bloga autora, uporządkowanych w kilka grup tematycznych.
Niestety notatki te są w dokładnie takiej formie jak na blogu, przez co czasem giną polskie znaki i zmienia się sposób wyrażania autora, co z kolei daje wrażenie bałaganu. Jest to jednak niewielka wada w odniesieniu do samej treści książki. Dodatkowo ta blogowa huśtawka nastrojów tworzy mozaikę wpisów poważnych i zabawnych, więc czytając kolejne rozdziały można się uśmiechnąć, zrelaksować, skupić, unikając znużenia monotonią. Po prostu Piotr pisze fajnie. Raz się złości, raz się śmieje. Gdy tłumaczy to z żartem i odniesieniem do znanych pojęć.

Mnie osobiście jednak bardzo przeszkadzał brak możliwości podkreślania tekstu w ebooku, tekst zapisano jak obraz, co utrudniło mi nanoszenie własnych komentarzy. Mam nadzieję, że kolejne wydanie będzie pozbawione tej wady.

Podoba mi się dobór treści w tej pozycji. Krótka opowieść o historii zawodu nauczyciela, garść porad jak uczyć skutecznie, jakich technik użyć, jakimi narzędziami się posłużyć, jak wycenić koszty szkolenia, jak wdrożyć platformę, dlaczego warto używać SCORM, jak dotrzeć do dorosłych uczniów, jak wyruszyć na WebQuest,…

Sama najbardziej ucieszyłam się z bogatego opisu technik uczenia ludzi dorosłych, wykorzystania elementów NLP w szkoleniach, czy technik manipulacji (w pozytywnym odniesieniu, czyli jak manipulować ludźmi, żeby chciało im się uczyć). Podglądnęłam także nowe narzędzie prezentacyjne i dowiedziałam się czegoś nowego o SCORMach. Inne fragmenty także były inspirujące.

Kogel-mogel ciekawych pomysłów i rad. Polecam!

niedziela, 27 marca 2011

czwartek, 24 marca 2011

Wydaje.pl

Na blogu Piotrka Peszko jest ciekawy wywiad z twórcą portalu wydaje.pl - pierwszego polskiego serwisu self-publishingowego. Polecam.

W serwisie Wydaje.pl można opublikować własnego ebooka, a następnie udostępnić go światu za darmo lub za pieniądze. Pomysł bardzo mi się podoba i trzymam kciuki za jego rozwój.

Self-publishing (czyli samodzielne publikowanie e-książek) daje ogromną szansę tym, którzy chcieliby sprawdzić się na rynku pisarskim. Mimo ciągłej krytyki rynku literackiego i prognoz śmierci dla czytelnictwa, wierzę, że książki mają swoje miejsce w przyszłości. Domorośli pisarze mają szansę sprawdzić swoje siły, mierząc się z najtrudniejszą publiką - z internautami (a internauci są kapryśni, niecierpliwi i szczerzy do bólu). Dzięki takim serwisom jak Wydaje.pl łatwiej jest znaleźć w sobie odwagę na publikację, łatwiej rozpocząć, zdobyć doświadczenie i pogodzić się z nadchodzącym sukcesem - lub porażką. ;)

poniedziałek, 14 marca 2011

Mistrz = autorytet

Jest poniedziałek, więc znów mam przemyślenia po dyskusji na kursie. Jest to szkolenie z metodyki e-learningu, więc pewno i za tydzień jakieś przemyślenia się pojawią.

Dziś zainteresowała mnie dyskusja o mistrzu.
Czy e-learning niszczy relację mistrz-uczeń? Wiele osób było zdania, że tak. Że możliwość bezpośredniego, elektronicznego kontaktu z nauczycielem powoduje zaburzenie tej relacji.
Nie mogę zaprzeczyć jednemu:  język używany w elektronicznych wypowiedziach studentów często pozbawiony jest ugrzecznionych zwrotów. Specyfika wypowiedzi elektronicznej narzuca inną formę, która z kolei burzy się z akademickim postrzeganiem grzeczności. Studenci łatwo przechodzą do rzeczy, zapominają o elementach, które w konwencjonalnym liście nie umknęły by ich uwadze - jak "zaadresowanie wypowiedzi", podpisanie jej w sposób jednoznacznie identyfikujący daną osobę. Bo powiedzmy sobie wprost "Witam" to nie jest właściwe rozpoczęcie e-maila do wykładowcy, który nie pokazał nam, że dopuszcza taką poufałość. Podobnie jak podpisanie się per "Kasia" nie wystarczy do zidentyfikowania osoby.
Odeszłam odrobinę od tematu mistrza, aczkolwiek jest to powiązane.
Studenci używają bezpośrednich zwrotów pisząc do wykładowców - to prawda. Nie kłaniają się w pas na korytarzu i pozwalają sobie na więcej, niż ja sama bym pozwoliła sobie wobec moich wykładowców. Sądzę jednak, że to nie wpływa na relację mistrz-uczeń.
Internet pozwala nawiązać inny rodzaj relacji ze studentem, bardziej poufałej relacji, czasem naznaczonej koleżeństwem nawet. Umożliwia kontakt całodobowy niemal i podgląd w sprawy osobiste, zarówno nauczycieli jak i studentów. Sposób wyrażania się jest inny, ale jestem zdania, że nie burzy to tej relacji. Zmienia ją, ale nie narusza jej fundamentów. Uczelnie wolno adaptują się do takich zmian.
Wrócę jednak do sedna. Przysłuchując się dzisiejszej dyskusji o mistrzu doszłam do bardzo prostego wniosku. Zagrożeniem ze strony nauczania zdalnego (czy wspomaganego zdalnie) nie jest utracenie pozycji mistrza, a jedynie weryfikacja tej pozycji.
Studenci łatwo mogą dokonać oceny jakości "mistrza". Nie wystarczy być nauczycielem, być zatrudnionym jako nauczyciel i wykonywać swoje obowiązki. Dotąd stawiało to wykładowcę, czy nauczyciela szkolnego na wyższej pozycji. Dzisiaj to wiedza i umiejętność dzielenia się nią daje pozycję mistrza. Mistrz to autorytet. Człowiek, którego wiedzę sobie cenimy, i z której chcemy czerpać.

Czy więc chodzi o luźny język, jakim studenci do nas piszą, czy znów pojawił się strach przed ujawnieniem, że wielu z nas jest kiepskimi "mistrzami"?

O szacunku - dopisek

W dniu po opublikowaniu postu o szacunku miałam pierwsze zajęcia z pierwszym rokiem…
Środa. Późny wieczór. Wszyscy już zmęczeni. Koniec lekcji. Studenci zbierają się do wyjścia. Chłopcy przepuścili w drzwiach dziewczęta. Z uśmiechem i z naturalnością. Wcześniej zasunęli po sobie krzesła, wyłączyli komputery. Nie przypominałam im o tym, nie prosiłam ich o to. Pożegnali się grzecznie i wyszli.
Starłam tablicę. Rozejrzałam się po uporządkowanej sali. Zgasiłam światło.
Wróciłam do domu z radością i nadzieją.

środa, 9 marca 2011

Wyróżnij się dzięki webinarom - prowadzi Marta Eichstaedt

Lubię webinary Marty. Lubię płynący z niej spokój i świadomość, że ma wszystko pod kontrolą.
Lubię jej fascynację webinarami.
Lubię ludzi, którzy wkładają serce w swoją pracę. Jak Marta.

Szkolenie poświęcone będzie budowaniu swojej marki w relacji biznes-to-biznes. Szczegółowy program na stronie: http://www.martaeichstaedt.com/oferta/webinar-wyroznij-sie-dzieki-webinarom/

Polecam.

wtorek, 8 marca 2011

O szacunku

Dawno, dawno temu rodzice nauczyli mnie szacunku do starszych i szacunku do nauczycieli. Wiem, że poziom na jakim mi to wpoili jest znacznie wyższy, niż u innych osób w moim pokoleniu, ale można się tego spodziewać po rodzicach nauczycielach.

Rozmawiając z nauczycielem stoję w "grzecznej" pozie, staram się nie przerywać, poświęcam swoją uwagę. Przyjmuję rolę grzecznego żaka. Nawet teraz, gdy sama jestem nauczycielką, rozmawiając ze swoimi kolegami po fachu także staję się grzecznym żakiem.

Tak między nami, wkurza mnie to odkąd przeczytałam, że jest to zachowanie charakteryzujące niższe klasy społeczne. Dzieci z biednych rodzin, dzieci niekochane, zaniedbane w ten sposób starają się zasłużyć na więcej uwagi. Wrrr!
Pracuję nad tym ;)

A teraz zwykła sytuacja na uczelni…
Potrzebuję porozmawiać ze studentem. Spotykam go na korytarzu. Sprawa dotyczy tego właśnie studenta, jest w jego interesie moja przychylność. Student siedzi na ławeczce. Siedzi z kolegą, gra na komputerze, coś sprawdza w telefonie, ma założoną nogę na nogę  w amerykańskim stylu,…  Podchodzę do niego. Stoję obok. Rozmawiamy. Student rozmawia ze mną, nie odrywając się od tego co robił, nie zmieniając pozycji,…

Brak mi słów na komentarz.

O OER i dlaczego boimy się miernej oceny

Dlaczego w polscy nauczyciele tak niechętnie udostępniają swoje treści online, czyli słowo o OER.
(*)OER - Open Educational Resources

Dlaczego w polscy nauczyciele tak niechętnie udostępniają swoje treści online?
Wczoraj brałam udział w dyskusji na ten temat. Uczestniczyło w niej grono nauczycieli akademickich, jednej z krakowskich Uczelni.
Żeby nie rozciągać niepotrzebnie mojej relacji, pojawiły się tam kolejno powody:
  • Bo nie chcemy, żeby ktoś ukradł naszą pracę - boimy się plagiatu.
  • Bo sami użyliśmy cudzych prac i boimy się oskarżenia o plagiat.
  • Bo nasze materiały są kiepskiej jakości.

Moderatorka wskazała też ciekawy przykład, rodem z SGH - o ile mi wiadomo jedynej polskiej uczelni, gdzie studenci sami tworzą program swoich studiów, wybierając przedmioty z oferty. Tam właśnie, wykładowcy rywalizują ze sobą ciekawą ofertą wykładów, a co za tym idzie tylko dobrej jakości treści mają szansę się sprzedać. Tam właśnie owa konkurencyjność pojawiła się jako kolejny argument - wykładowcy SGH nie chcą pokazywać swoich materiałów, z obawy, że ktoś podkradnie ich pomysł, a przez to ich oferta straci na atrakcyjności.

Wrócę jednak do wczorajszej dyskusji. Dlaczego wykładowcy uniwersyteccy boją się, że ich praca jest mierna? Och, może przesadzam. Może nie mierna, ale zwyczajnie nie dość atrakcyjna? Dlaczego obawiają się, że naruszają prawa autorskie? Czy robią to świadomie?
Nie mam odpowiedzi. :( Nie mogę wypowiadać się za całą społeczność, nie wierzę także, że wszyscy akademicy myślą w taki sposób.
Skupię się więc na sobie. 

Moje kursy na uczelnianym Moodle są zamknięte, jednak treści w nich zawarte zazwyczaj umieszczam w zewnętrznych serwisach - i tam stanowią treść otwartą, dostępną dla każdego.
Poza tym wcale nie mam tak dużo materiałów tworzących zajęcia. Na mojej uczelni nie ma wsparcia dla e-learningu, nikt nie płaci za dodatkowy wysiłek. Myślę też, że użycie słowa e-learning to za dużo w moim przypadku. To jedynie ułatwienie studentom przygotowania się do zajęć - mogą obejrzeć ponownie prezentacje, mogą łatwo zorientować się jakie zadania pozostały im jeszcze do wykonania, łatwo nadrobić materiał.
Czy boję się plagiatu? Nie. W swoich materiałach korzystam z darmowych zasobów, podaję źródła, jeśli mam do nich dostęp. Bardzo uważam, rozumiejąc jakim faux pas jest e-kradzież. Nie obawiam się także, że ktoś okradnie mnie z mojej własności - w końcu publikuję treści w sieci, więc zgadzam się na pewne ryzyko - że ktoś podpisze się pod moją pracą.
Dodam jednak, że raczej dostaję pytania o zgodę na użycie treści lub podziękowania. I za każdym razem czuję się mile połaskotana we własną próżność. ;)
Jestem natomiast przekonana, że duża porcja lęku akademików odnośnie praw autorskich ma swoje źródło w braku pewności co do ustaleń prawnych. Nie ma (lub jest ich niewiele, w innym mieście, płatnych,…) szkoleń z prawa autorskiego dla kadry akademickiej.
Więc pozostaje ostatni zarzut, ten  najbardziej przykry - czy boję się słabej jakości? Tak :(
Stawiam sobie wygórowane cele. Ruszam w każdy nowy semestr ze świeżym wiatrem we włosach, rześko stawiam żagle i wypływam w podróż z moimi studentami. W miarę jak podróż trwa czuję, jak moje żagle opadają, a wiatr słabnie… Moje plany zderzają się z rzeczywistością, z biernością studentów, z dodatkowymi obowiązkami, które pojawiają się pożerając czas… Najtrudniej poradzić sobie z oporem studentów. Z ich minami - po co mi to? Jak najłatwiej dostanę zaliczenie? Jak to zrobić, żeby nic nie robić? Ile trzeba umieć na 3.0? …. Ręce mi opadają, nic mi się nie chce i wtedy mam poczucie, że to co robię jest kiepskie.

Na szczęście, czasem zdarzają się perły, radosne twarze zadowolonych studentów, pełnych zapału, chęci i swoistej wdzięczności. Wtedy czuję, że moja praca ma sens. Dla takich ludzi publikuję swoje treści w sieci.

Ps.
Wczorajsza dyskusja zahaczyła także o zmianę nastawienia studentów. Moje doświadczenie jest niewielkie, choć dostrzegam słabnący zapał kolejnych roczników. Bardziej doświadczeni akademicy dostrzegają go znacznie bardziej dotkliwie, ale o tym innym razem...