Jest poniedziałek, więc znów mam przemyślenia po dyskusji na kursie. Jest to szkolenie z metodyki e-learningu, więc pewno i za tydzień jakieś przemyślenia się pojawią.
Dziś zainteresowała mnie dyskusja o mistrzu.
Czy e-learning niszczy relację mistrz-uczeń? Wiele osób było zdania, że tak. Że możliwość bezpośredniego, elektronicznego kontaktu z nauczycielem powoduje zaburzenie tej relacji.
Nie mogę zaprzeczyć jednemu: język używany w elektronicznych wypowiedziach studentów często pozbawiony jest ugrzecznionych zwrotów. Specyfika wypowiedzi elektronicznej narzuca inną formę, która z kolei burzy się z akademickim postrzeganiem grzeczności. Studenci łatwo przechodzą do rzeczy, zapominają o elementach, które w konwencjonalnym liście nie umknęły by ich uwadze - jak "zaadresowanie wypowiedzi", podpisanie jej w sposób jednoznacznie identyfikujący daną osobę. Bo powiedzmy sobie wprost "Witam" to nie jest właściwe rozpoczęcie e-maila do wykładowcy, który nie pokazał nam, że dopuszcza taką poufałość. Podobnie jak podpisanie się per "Kasia" nie wystarczy do zidentyfikowania osoby.
Odeszłam odrobinę od tematu mistrza, aczkolwiek jest to powiązane.
Studenci używają bezpośrednich zwrotów pisząc do wykładowców - to prawda. Nie kłaniają się w pas na korytarzu i pozwalają sobie na więcej, niż ja sama bym pozwoliła sobie wobec moich wykładowców. Sądzę jednak, że to nie wpływa na relację mistrz-uczeń.
Internet pozwala nawiązać inny rodzaj relacji ze studentem, bardziej poufałej relacji, czasem naznaczonej koleżeństwem nawet. Umożliwia kontakt całodobowy niemal i podgląd w sprawy osobiste, zarówno nauczycieli jak i studentów. Sposób wyrażania się jest inny, ale jestem zdania, że nie burzy to tej relacji. Zmienia ją, ale nie narusza jej fundamentów. Uczelnie wolno adaptują się do takich zmian.
Wrócę jednak do sedna. Przysłuchując się dzisiejszej dyskusji o mistrzu doszłam do bardzo prostego wniosku. Zagrożeniem ze strony nauczania zdalnego (czy wspomaganego zdalnie) nie jest utracenie pozycji mistrza, a jedynie weryfikacja tej pozycji.
Studenci łatwo mogą dokonać oceny jakości "mistrza". Nie wystarczy być nauczycielem, być zatrudnionym jako nauczyciel i wykonywać swoje obowiązki. Dotąd stawiało to wykładowcę, czy nauczyciela szkolnego na wyższej pozycji. Dzisiaj to wiedza i umiejętność dzielenia się nią daje pozycję mistrza. Mistrz to autorytet. Człowiek, którego wiedzę sobie cenimy, i z której chcemy czerpać.
Czy więc chodzi o luźny język, jakim studenci do nas piszą, czy znów pojawił się strach przed ujawnieniem, że wielu z nas jest kiepskimi "mistrzami"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz