poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Dłuuuugie posty w skrzynce RSS

Streszczenia postów powinny być esencją wiadomości, jaką chcemy przekazać. Tylko wtedy uda się zachęcić czytelnika do przebicia się przez kilometry słów...

Czytuję RSSy. Czytuję je dzielnie, niemal codziennie (wakacje są więc troszkę włóczę się po świecie, a Internet jeszcze nie zawitał do każdego zakątka - czuję się usprawiedliwiona z niesystematyczności). Problem w tym, że kiedy otwieram moją skrzynkę i widzę posty ciągnące się poza ekran mojego monitora to cały zapał mi przechodzi. I już mi się nie chce ich dalej czytać. Ileż wiedzy w ten sposób przecieka mi przez palce! Okropne!

Jeśli piszemy długie posty to niech przynajmniej zaczynają się streszczeniem i to streszczenie niech trafia do mojej skrzynki. Streszczenie postów powinny być esencją wiadomości, jaką chcemy przekazać. Tylko wtedy uda się zachęcić czytelnika do przebicia się przez kilometry słów, często upiększanych linkami do źródeł.

Mogłabym jeszcze coś na ten temat napisać, ale czy wszystkie te słowa byłyby konieczne, skoro to co mam do powiedzenia mieści się w jednej myśli: Ludzie! Piszmy treściwie!
Reszta to tylko hołd jaki oddajemy sobie, dumie z intelektu - ale to temat na inny post.

Ze wszystkich RSS w mojej skrzynce najbardziej lubię te z Kopalni Wiedzy. Kilka linijek i wiem o co chodzi! Brawo! Stawiam piątkę z plusem :)

W byciu nauczycielem fajne jest poczucie obowiązku i pouczanie wszystkich o ile samemu nie zapomni się, że człowiek uczy się w każdej chwili swojego życia i nigdy wiedza nie wypełni go w wystarczającym stopniu!

I tak oto krytyka długich postów stała się najdłuższym wpisem na tym blogu ;)

sobota, 11 sierpnia 2007

E-Edukacja szkodzi maluchom!

W portalu Kopalnia Wiedzy przeczytałam właśnie artykuł o badaniach nad wpływem edu-rom'ów na rozwój niemowlaków. Nie powiem żeby było to dla mnie zaskoczeniem! Powiedzmy to sobie otwarcie - elektroniczne narzędzia dydaktyczne nadają się dla dzieci dużych! Takich, które potrzebują zachęty do nauki, dodatkowych bodźców. Maluchy uczą sie i bez tego, a taki znudzony wielolatek, widząc książkę dostaje wysypki ;)

Swoja drogą ciekawe jak długo multimedia będą wystarczająco zachęcające i jakie gadżety będą potrzebne później. Może taki przykład lekcji muzyki (albo fizyki!):

piątek, 10 sierpnia 2007

Sharkrunners Game

Sharkrunners Game to produkt dostępny na stronie Discovery Channel - tak na marginesie mojego marudzenia o braku fajnych edu-gier, no ale jest po angielsku, więc dla większości polskich biologów nieprzydatne ;(
Warto przebrnąć przez procedurę darmowej rejestracj, aby zyskać to narzędzie.
Godne polecenia uczniom! Na pewno rozbudzi w nich wyobraźnię, chęć zgłębiania tajemnic,...
:)

Social Bookmarking from CC Team



Hmm.. dlaczego ja nie używam tej części, która kryje się pod słówkiem SOCIAL?!

Gaming literacy

Alfabetyzacja growa :/

Za słownikiem Kopalińskiego:
alfabetyzacja upowszechnienie umiejętności czytania i pisania w kraju a. regionie zacofanym; stworzenie alfabetu dla jakiegoś języka, który go dotychczas nie miał.

Czy można mówić o alfabetyzacji tego rodzaju? Poruszanie się w środowisku gier komputerowych rzeczywiście wymaga rozwinięcia nowych, specjalnych umiejętności, jednak gry nie są tak powszechnym narzędziem edukacyjnym, żeby nie można było się bez nich obejść. Właściwie są dosyć niepowszechne w naszym małym kraju..

Kiedy rozmawiam ze swoimi studentami o grach edukacyjnych, stają im przed oczami proste animacje i zabawa z Ó i RZ. Ewentualnie lekcje dodawania płotków przed domem Baby Jagi.
Tak właśnie kojarzone są gry komputerowe edukacyjne. Z minimalną interaktywnością, ubogą płaską grafiką, nieciekawym scenariuszem. A gdyby tak porozmawiać z maluchami, których nauczyciele oszaleli na punkcie e-świata 2.0 i do ich codziennych zabaw dydaktycznych dorzucają co ciekawsze kąski gier? Tylko czy w Polsce są gry edukacyjne (bo tylko takie nas interesują), które mogą się równać z bieżącymi hitami rynku gier nieedukacyjnych? Nie słyszałam o takim fenomenie :(

Polecam
wpis na blogu Kultura 2.0, który skłonił mnie do powyższych rozmyślań.

środa, 18 lipca 2007

breathing in fumes » Posprzątaj swój cyfrowy bałagan

W swoich RSS znalazłam dzisiaj ciekawy wpis z blogu Breathing in fumes - poniżej fragment:

breathing in fumes » Posprzątaj swój cyfrowy bałagan: "Co trzeba zrobić, jeśli planujemy megakarierę, a zrobiliśmy parę złych rzeczy po których został ślad?

* wygooglać swoje nazwisko w różnych domianach i konfiguracjach
* skontaktować się z serwisami z prośbą o usunięcie niechcianych informacji (czasem pomaga)
* przejrzeć swoje profile w dziesiątkach serwisów społecznościowych, w jakich mamy konta i nałożyć sobie filtr na rozbuchane ego
* to czego nie da się usunąć - zamaskować pozytywnymi informacjami, tekstami, odnośnikami (np. postarać się opublikować kilka ciekawych artykułów, postów itd., do których google znajdzie drogę)
* założyć profesjonalną wizytówkę biznesową z własnym nazwiskiem w domenie
* założyć sobie Google Alerts z własnym nazwiskiem"

__________________________

a swoja droga dotad nie wpadlam na to zeby sledzic w sieci info o sobie przez google alerts :>

Raz jeszcze o WIKI

Wykorzystanie narzędzi Wiki zdecydowanie wzrasta. Tutaj przykład z użyciem ich do planowania konferencji - Computers in Education Group of South Australia. Ciekawe czy u nas by to przeszło?

Dotychczas, tworząc stronę konferencji (mam na swoim koncie już dwie takie - Socrates i IPN2007), musiałam trzymać się ścisłego układu. Wszelkie zmiany mogłam wprowadzać tylko ja, co oznaczało nanoszenie poprawek o najróżniejszych porach dnia i nocy. Już nie będę narzekać na niekompatybilność kodu z przeglądarkami (nie narzekam, jedynie wspominam o tym). Oczywiście, dzisiaj zmieniłabym w nich wiele, wiele, wiele.. Tymczasem zakładając Wiki :> każdy z organizatorów może dodawać swoje elementy, nanosić poprawki, aktualizować dane,..
Cud miód ultramaryna!

Tylko czy to aby nie za prosto by było? bez własnej szaty graficznej, wybieranej w pośpiechu i przerabianej na prędce... Bez nocnych dyskusji nad nazwą jednego maleńkiego przycisku,.. i wreszcie bez honoru wpisania się w autorstwo strony ;)

sobota, 14 lipca 2007

Learning without E

W artykule It's time to drop E-learning Donald H Taylor sugeruje porzucenie literki e w e-learningu. Środki elektroniczne wdarły się do tradycyjnych technik nauczania, więc ciężko odróżnić gdzie zaczyna się e-learning. Na pewno?!? W moim środowisku bez dwóch zdań komputery są wszechobecne, ale w Polsce są nauczyciele, którzy nie potrafią nawet uruchomić komputera, a co dopiero wykorzystać go w nauczaniu! Jeśli tak jest, to czy można mówić o porzuceniu tej jakże uroczej e-literki ;)

Mówienie o elearningu, z różnymi jego odmianami, jest zwyczajnie trendem marketingowym w edukacji. Kiedy nasze życie scala się z cyberprzestrzenią, oczywiste jest, że nawet ta najbardziej konserwatywna instytucja (szkoła) musi przyjąć e-świat i w nim znaleźć dla siebie miejsce.

I jak mam prowadzić dalsze rozważania, kiedy bateria mojego laptopa zasypia... ;)

środa, 27 czerwca 2007

Relationship Society by Deborah Schultz

Poniżej bardzo ciekawa prezentacja - zarówno pod względem estetycznym (!) jak i intelektualnym:






Społeczeństwo opiera się na relacjach międzyludzkich, więc technologia w zasadzie może być jedynie kolejna drogą do porozumiewania sie, łączenia ludzi o podobnych potrzebach, pragnieniach, myślach,...

Powitanie!

W minionych dniach czytałam sporo e-notatek poświęconych nauczaniu, uczeniu się, społeczeństwu informacyjnemu, trendach w sieci i tym podobnych elementach, więc (naturalna kolej rzeczy) rozwinę i ja swoje blogi o jeden skupiony wokół "spraw służbowych". Naturalnie słowo "służbowych" jest tu mylące, bo czy może być takim pasja odkrywania tajemnic, poznawania, chęć chłonięcia nowej wiedzy..