niedziela, 30 października 2011
Inspirantki inspirują
Zobaczyłam raptem kilka zdjęć, ale pomyślałam "Co za szkoła!": http://inspirantki.blogspot.com/
wtorek, 25 października 2011
Plagiat
Moja studentka (pani Agata) przesłała mi dziś link do ciekawego artykułu. Chodzi o plagiat pomysłu na zdjęcie ślubne.
Chociaż na co dzień walczę o szanowanie praw autorskich, zastanawiam się na ile można inspirować się cudzymi pomysłami...
Na przykład na moim własnym ślubie przytrafiło mi się fajne zdjęcie - mąż i żona wyglądający zza drzewa. To moje ulubione zdjęcie i często kopiowaliśmy z mężem ten pomysł przy różnych okazjach. W zasadzie mogłabym utworzyć mały album "zdjęć przy-drzewnych". Nigdy nie przeszła przez moją głowę myśl, że to forma plagiatu :(
Sprawa jest śliska.
Czasem zdarza mi się, że wpadnę na dobry pomysł i jestem absolutnie pewna swojego autorstwa tej myśli - do czasu, aż przypomnę sobie (sama lub z pomocą przyjaciół), że myśl ta już została gdzieś wypowiedziana i wyskoczyła z zakamarków mojej pamięci. Łatwo w takiej sytuacji o nieumyślny plagiat.
Jeśli chodzi o prawa autorskie, w początkowym etapie mojej pracy zawodowej nie rozumiałam ich znaczenia. Nie miałam odpowiednich przyzwyczajeń, pożyczałam obrazki "od Google" (tak, wiem, że Google nie udostępnia obrazków). Z upływem czasu nauczyłam się szanować prawo, ale na pewno nadal popełniam błędy.
Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że jeśli popełnię błąd ktoś mi go wskaże i pomoże skorygować.
O co gorąco proszę!
Chociaż na co dzień walczę o szanowanie praw autorskich, zastanawiam się na ile można inspirować się cudzymi pomysłami...
Na przykład na moim własnym ślubie przytrafiło mi się fajne zdjęcie - mąż i żona wyglądający zza drzewa. To moje ulubione zdjęcie i często kopiowaliśmy z mężem ten pomysł przy różnych okazjach. W zasadzie mogłabym utworzyć mały album "zdjęć przy-drzewnych". Nigdy nie przeszła przez moją głowę myśl, że to forma plagiatu :(
Sprawa jest śliska.
Czasem zdarza mi się, że wpadnę na dobry pomysł i jestem absolutnie pewna swojego autorstwa tej myśli - do czasu, aż przypomnę sobie (sama lub z pomocą przyjaciół), że myśl ta już została gdzieś wypowiedziana i wyskoczyła z zakamarków mojej pamięci. Łatwo w takiej sytuacji o nieumyślny plagiat.
Jeśli chodzi o prawa autorskie, w początkowym etapie mojej pracy zawodowej nie rozumiałam ich znaczenia. Nie miałam odpowiednich przyzwyczajeń, pożyczałam obrazki "od Google" (tak, wiem, że Google nie udostępnia obrazków). Z upływem czasu nauczyłam się szanować prawo, ale na pewno nadal popełniam błędy.
Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że jeśli popełnię błąd ktoś mi go wskaże i pomoże skorygować.
O co gorąco proszę!
poniedziałek, 24 października 2011
p.s. Nie kradnij!
Znalazłąm akcję w sieci i niniejszym dołączam się do niej: http://psniekradnij.blogspot.com/
Postaram się niebawem uzupełnić ten post o zestaw przydatnych adresów - z grafikami do pobrania.
Postaram się niebawem uzupełnić ten post o zestaw przydatnych adresów - z grafikami do pobrania.
niedziela, 23 października 2011
SlideRocket.com
Pierwszą rzeczą, którą trzeba zauważyć jest brak polskiej wersji językowej, który naszym rodakom może utrudnić dostęp. Naturalnie działa w międzynarodowym języku Internetu - angielskim.
Fajną sprawą jest wtyczka do Chrome, umożliwiająca szybkie wczytanie aplikacji. Dzięki niej zaczęłam, przyglądać się serwisowi.
Założyłam darmowe konto, więc otrzymałam pakiet "intuicyjnych narzędzi". Dostępny jest także pakiet profesjonalnych narzędzi - płatny lub jako 14-dniowy trial. Nie zdecydowałam się na wersję rozszerzoną, gdyż wiem, że nie będę używała tego serwisu dość często.
Serwis jest przyjazny w obsłudze. Zaczynamy od wybrania jednego z 14 schematów graficznych. Okno aplikacji przypomina standardowy program komputerowy - pasek menu, narzędzia, panel właściwości i oczywiście pole slajdu.
Ciekawym rozwiązaniem jest biblioteka, która z jednej strony przechowuje załadowane przez nas obrazy, a z drugiej strony umożliwia nam wyszukanie pliku w sklepie lub darmowe z FlickRa lub YouTube. Dodatkowo przeszukując te serwisy możemy zaznaczyć, że szukamy obrazów z licencją CC, nie trzeba więc martwić się o prawa autorskie. Szkoda tylko, że nie dorzuca informacji na slajd o źródłach obrazu.
Na slajdach możemy umieszczać kształty, tabele, wykresy, obrazy i pliki audio-wideo. Tekst możemy edytować - standardowo. Podoba mi się paleta kolorów, które możemy stosować. Jest ograniczona, jednak wystarczająca. Naturalnie można także edytować parametry pokazu slajdów, dodawać przejścia, animacje...
W panelu właściwości, w zakładce fx tworzy się efekty. Biblioteka efektów nie jest bogata, za to każdy efekt można dostosować do swoich preferencji.
U mnie odrobinę zacinało podczas edycji, jednak połączenie z siecią miałam w tym czasie nie najlepszej jakości.
Podsumowując:
Bawiłam się ze Slide Rocket przez około 2 godziny. Na pewno nie wypróbowałam wszystkich możliwości, ale już coś o nim wiem. Niewielka ilość dodatków (szablonów, animacji, symboli) moim zdaniem jest tutaj zaletą. Serwis pozwala stworzyć coś szybko, szkoda tracić czas na przeglądanie setek zbędnych bajerów. Na kolana nie powala, ale jeśli znamy język angielski jest dobrą alternatywą dla komercyjnego PowerPointa. Polecam.
Poniżej moje dzieło, na tak zwany temat dowolny - powiedzmy, że jest to prezentacja "o mnie w 30 sekund", czyli pierwsze w tym semestrze zadanie moich studentów...
Przydatne od Slide Rocket:
piątek, 21 października 2011
wtorek, 4 października 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)